Myśli i przekonania, które podcinają nam skrzydła, utrudniają kontrolę masy ciała i nasilają problemy zdrowotne
Z artykułu dowiesz się o najczęściej występujących, ograniczających nas przekonaniach, o ich wpływie na nasze życie oraz o tym jak do nich podejść, by przestały negatywnie na nas oddziaływać.
Nasze myśli i przekonania o sobie, ludziach i świecie wpływają (czy tego chcemy, czy nie) na nasze reakcje w obszarze emocji, zachowań i fizjologii. Czasem my tych naszych myśli nie jesteśmy zupełnie świadomi. A już na pewno nie jesteśmy świadomi tego, jak wielki wpływ mają na nasz organizm. One często pojawiają się niejako automatycznie. I takie też wywołują reakcje.
Automatycznie sięgamy po jedzenie, gdy jesteśmy sfrustrowani. Automatycznie czujemy napięcie i dyskomfort w brzuchu, gdy dopada nas stres. I niby chcemy dla siebie jak najlepiej, ale cały czas tymi naszymi myślami sami wyrządzamy sobie krzywdę. I oczywiście chcielibyśmy, żeby było inaczej. Ale najczęściej nie dostrzegamy winowajcy, bo te nasze myśli są dla nas tak oczywiste, że zupełnie nie zauważamy, że coś może być z nimi nie tak.
Czas pandemii wywołał dezorganizację naszego życia. Wiele osób musiało pozostać w domach przez co ograniczyło w dużym stopniu napływające zewsząd bodźce, bardziej skupiło się na swoim wnętrzu. To jednak nie zawsze przyniosło odpoczynek i ulgę. Niejednokrotnie nasze przekonania o tym jak poradzimy sobie w nowej sytuacji, jak zostaniemy ocenieni i co będzie z naszą przyszłością, wywołały (i być może nadal wywołują) w nas strach.
Przyczyną tego strachu są właśnie nasze ograniczające przekonania. W artykule wymieniłam te myśli i przekonania, które w pracy z moimi pacjentami zauważam najczęściej. Zresztą większość z nas, najczęściej zupełnie nieświadomie, nosi je w sobie całe życie. Nie nakłaniam tu, by z nimi walczyć, ale by się im przyjrzeć, zobaczyć z czym się wiążą i jak można do nich podejść inaczej. Tak, by zaczęły nam sprzyjać.
1) Muszę się czuć w sposób, w który się czuję. Taka właśnie jestem. Inaczej nie byłabym sobą.
Czasem wydaje nam się, że na bycie sobą jesteśmy skazani. Niestety. Albo na szczęście. To zależy jak bardzo to bycie sobą lubimy. Często nie lubimy, bo jesteśmy za bardzo jacyś. Albo za mało. Mamy taki a nie inny charakter. Na zmiany, wyzwania, innych ludzi reagujemy tak, a nie inaczej. Ale nie możemy tego zmienić, bo nie bylibyśmy sobą. A w życiu chodzi przecież właśnie o to, żeby sobą być.
Tak, ale.. jeśli coś nam w tym byciu sobą nie gra, i nie gra nam długo, i dezorganizuje nam pracę, osłabia relacje, wpływa negatywnie na nasze zdrowie, sylwetkę, czy po prostu tak zwane „szczęście”, to może jednak nie jest takie fajne to byciem sobą. Zróbmy na chwilę stop klatkę. Zastanówmy się, co nam tak w tym byciu sobą zgrzyta. Czasem, żeby przestało, wystarczy popracować nad jednym elementem. Czasem jedna mała zmiana w systemie samoistnie pociąga za sobą kolejne. Całkiem spontanicznie. I zupełnie bez wyrzekania się bycia sobą, którego często tak się obawiamy.
Być może okaże się, że sama obserwacja sprawi, że zrozumiesz procesy jakie w Tobie zachodzą. Łatwiej Ci wtedy będzie je zaakceptować. Akceptacja sprawia natomiast, że przestajemy walczyć. Zyskujemy energię, żeby się rozwijać, a nasze życie nabiera nowych barw.
2) Jeśli nie robię wszystkiego doskonale lub nie jestem najlepszy/a – jestem bezwartościowy/a.
Nad Wami też wisi klątwa perfekcjonizmu? I możecie stawać na rzęsach i przygotowywać się do roli do piątej nad ranem, nie jeść, i nie pić, i nie spać, i jeszcze Bóg wie co, ale i tak nie być zadowolonymi z efektu? Albo nawet być, ale przestać po usłyszeniu jednej krytycznej uwagi? I odczuwać lęk, że to co robicie nigdy do końca nie będzie Was satysfakcjonować, bo nie będzie idealne? Bo nie macie wystarczająco dużo siły, odwagi, talentu.. Być może, ale.. nadmierny perfekcjonizm to dobry kompan stresu, poczucia winy i lęku, które bez trudu sabotują nasze działania. Sprawiają, że jesteśmy nieefektywni. I na pewno oddalają nas od wymarzonych efektów. Dając raczej efekty w postaci przemęczenia, złego samopoczucia, braku nowych pomysłów i energii do ich realizacji. Co więc robić? Przyznaj się czasem sam przed sobą – za co możesz być dziś z siebie dumny/a? Z czym sobie dziś poradziłeś/aś? Jakie pozytywne cechy Twojego charakteru Ci w tym pomogły? I jak możesz je wykorzystać w przyszłych działaniach?
3) Muszę być zdenerwowany, jeżeli ludzie zachowują się nie tak, jak powinni (lub tak, jak nie powinni).
Nasze wzajemne pretensje do siebie o to, że każdemu z nas bezczelnie zdarza się mieć inny punkt widzenia, robią nam czasem niezły bałagan w relacjach. Często taki bałagan trwa latami i latami odbiera nam energię do życia. Chcemy, by ktoś myślał inaczej, czuł inaczej, mówił i robił co innego. A ta osoba przez lata, jakby na złość nam, jest po prostu.. sobą. I tak jak my dąży do szczęścia i życiowego spełnienia w sposób, który wydaje jej się tym najbardziej słusznym.
Co więc robić? Możesz oczywiście przez całe życie się na to wkurzać. Bo czemu nie. Pamiętaj jednak, że to Ciebie wyczerpuje i że to niszczy Twoje zdrowie. Możesz też zastanowić się jak to się właściwie dzieje, że zachowanie tej osoby wywołuje u Ciebie takie emocje? Co to mówi o Tobie? Jaka zmiana musiałaby w Tobie zajść, żebyś zaczął reagować inaczej? Jakie Twoje uczucia są ranione? I o to wszystko możesz zapytać tą drugą osobę. A jeśli nie możesz lub nie dostajesz odpowiedzi – zastanów się jakiej Twojej potrzeby bezczelnie nie spełnia, a potem zacznij spełniać ją sam/a.
4) Nie mogę zaakceptować siebie bez miłości lub aprobaty innych.
Miłość i aprobata innych daje nam wielką moc. Temu zaprzeczyć się nie da. I to wspaniale, gdy mamy w innych wsparcie i gdy nasze działania są doceniane, zwłaszcza przez osoby, na których nam zależy. Problem pojawia się, gdy budujemy na tym poczucie własnej wartości. I tylko na tym. Bo czasem związki się kończą i relacje się kończą, i wsparcie się kończy, i aplauz się kończy.
I możesz próbować za wszelką cenę dopasować się do innych i robić to, czego od Ciebie oczekują. Ale pamiętaj, że gdziekolwiek pójdziesz, spotkasz siebie. Dlatego staraj się słuchać siebie, żyć w zgodzie ze sobą i być takim sobą, którego będziesz lubić. Żebyś mógł/mogła zaakceptować siebie bez czyjejkolwiek miłości, aprobaty, akceptacji. Dlaczego to jest takie ważne?
Dlatego, że my bardzo często obwiniamy siebie albo innych. Myślimy, że coś jest z nami albo z innymi ludźmi nie tak. Siebie obwiniamy i nieustannie skupiamy się na swoich słabościach, wadach, błędach. Innych usilnie, ale bezskutecznie, próbujemy zmienić. To wszystko wywołuje w nas wiele trudnych emocji. Ich ciągła obecność w naszym życiu odbija się na naszym zdrowiu fizycznym i psychicznym. Pogorszeniu nastroju, powstawaniu i nasileniu zaburzeń lękowych czy stanów depresyjnych, problemów z kontrolą masy ciała, gdy te nasze emocje zajadamy.
Jako psychodietetyk, pomagając swoim pacjentom, skupiam się zarówno na skomponowaniu planu żywieniowego optymalnego pod kątem zdrowia (i pod kątem wcielenia go w życie:-), ale również przyglądamy się wspólnie tym trudnym emocjom i szukamy ich przyczyn. Przyczynami są właśnie te nieuświadomione najczęściej myśl i przekonania. A my nie jesteśmy z nimi permanentnie związani. Możemy nad nimi pracować. I możemy je zmieniać. Często jedna mała zmiana pociąga za sobą falę kolejnych zmian. To przekłada się na poprawę funkcjonowania zarówno emocjonalnego, jak i fizycznego.
Nazywam się Marlena Lewandowska. Jestem dietetykiem klinicznym, trenerem, coachem zdrowia i żywienia, studentką psychologii i współorganizatorką największej w Polsce konferencji psychodietetycznej Psychika a Dietetyka. Pomagam ruszyć z miejsca i urzeczywistnić marzenia o pięknej sylwetce. Tworzę spersonalizowane usługi, które pozwalają schudnąć na swój sposób i na własnych zasadach. Być wreszcie wolną od diet.
Moje miejsca w sieci:
pracowniapsychodietetyki.pl
https://www.facebook.com/pracowniapsychodietetykionline/